Rozdział XIII
Już nigdy więcej nie tknę alkoholu! Ten paskudny smak do tej pory przeszywa moje ciało. Rano wstałam z ogromnym kacem, którego wspólnie jakoś zmęczyliśmy. Ada musiała wziąć wolne w pracy, a chłopcy nie poszli na trening. Tak czy owak kolejne dni mijały szybko. Przez pierwsze trzy zajmowałam się tylko i wyłącznie przeprowadzką. Ada i Michał mi śmiało pomagali. Oprócz starych ubrań i bibelotów musiałam kupić nowe dekoracje. Jakieś serwetki, kubki, talerze czy chociażby pościel. Dzisiaj rano udałam się do sklepów po kolejną porcję zakupów. W Bełchatowie panuje sroga zima, a więc ciepło się ubrałam i wyszłam na miasto. No, tak... Zapomniałam. Dziś są Walentynki. Od lat spędzałam ten dzień sama przy kominku, w domowej atmosferze. Z nikim nie wychodziłam i nie udzielałam się towarzysko. Wciąż w pamięci miałam wydarzenie sprzed laty, które mną wstrząsnęło (...)
"Miałam 19 lat. Małymi krokami zbliżała się matura. Sumiennie się uczyłam, aby niczego nie zawalić. Przesiadywałam noce i dnie przy książkach, które stały się moimi nowymi przyjaciółmi. Totalnie o siebie nie dbałam. Ważna była tylko nauka, szkoła i matura. W sumie to najważniejszy "test" w życiu więc trzeba się do niego przygotować. Znajomi z klasy nie przykładali się tak do tego. Wykorzystywali pełnoletność w 100%. Chodzili na imprezy, sypiali z kim popadnie i pili na okrągło. Takie zachowanie bardzo mnie denerwowało. Kilkanaście razy zostałam wyzwana pod kątem "kujona" lub "lizusa". Wcześniej nie przywiązywałam zbyt dużej wagi no nauki, ale matura to jednak coś. W końcu Ada znalazła sposób, aby odciągnąć mnie od wzorów chemicznym i układów równań. Poszłam z nią ten jedyny raz na imprezę do klubu. Tam właśnie spotkałam największą miłość mojego życia. Konrad - najpiękniejsze imię pod słońcem. Spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę, każdy choćby ułamek sekundy. Nie widziałam życia bez niego. Rodzice nie byli zadowoleni, że spotykam się z takiego typu chłopakiem. Był to typowy skejt, po prostu miód, cud i malinka. Nie przykładał się do nauki. Wolał połazić z kolegami po mieście. Jego charakter powoli na mnie spływał. Częste przebywanie w jego towarzystwie sprawiało, że już totalnie nie obchodziła mnie nauka. Wtedy byłabym w stanie rzucić się za nim do oceanu... Dziś byłabym skłonna go zabić.. Życie układało nam się cudownie. Planowaliśmy naszą wspólną przyszłość. Zamierzałam zdać maturę i nie iść na studia, tylko po to, by szybko zajść w ciążę i wychować dzieci. Miałam nadzieję na stworzenie pięknej rodziny. Tak dobrze się to układało. Konrad również był zadowolony z tego związku. Często się całowaliśmy, szczerze rozmawialiśmy i zawsze mieliśmy dla siebie czas. W końcu nadeszły walentynki. Rocznica naszego związku. Wytrzymałam z nim caluteńki rok. Dziś, nie mogę to uwierzyć... Tak czy inaczej tego dnia zadzwoniłam do niego z samego rana - telefon nie odbierał. Postanowiłam pojechać do jego rodziców, gdzie obecnie mieszkał. Tam udzielono mi informacji, że mój chłopak poszedł się uczyć na noc do koleżanki z klasy (Kasi) i że jeszcze nie wrócił. Tak, stało się. Podjechałam pod dom Kaśki. Drzwi były otwarte, więc weszłam. Zobaczyłam mojego chłopaka i Kasię, którzy obściskiwali się w łóżku. Wiecie jak to zabolało? Nie miałam słów do tego chama. Błyskawicznie zaczęłam płakać i z mieszkania wybiegłam. On nawet mnie nie gonił, nie próbował wytłumaczyć. Nie mogłam się pozbierać. Ciągle myśli do mnie wracały. Nie mogłam sie skupić na niczym, a zwłaszcza na maturze. Przyjaciele i rodzina przy mnie byli - pocieszali. Ale to do dziś cholernie boli. Mężczyzna, z którym chciałaś ułożyć sobie życie zdradził cię. Akurat w Walentynki.. Dzień zakochanych. Zrównał mnie z ziemią wtedy, kiedy chciałam wyznać mu miłość. To się tylko wydaje takie banalne. Maturę zdałam jakimś cudem. Potem całkowicie urwałam kontakt z Konradem, z Kasią i z tamtym życiem. Studiując rozpoczęłam nowe. Jednak nie zakochałam się ponownie... Do dnia dzisiejszego wracają wspomnienia, a wraz z nimi wodospad łez. Okropne uczucie, którego już nigdy się nie pozbędę. Zdradzona, porzucona, oszukana.... Starałam się o tym zapomnieć. Takiej sytuacji nie da się ot tak wymazać....
Omijały mnie zakochane pary, które się obściskiwały. Na wystawach sklepowych same serduszka i kupidynki. Ponownie wspomnienia wracały. Nie chciałam się smucić z tego powodu, że ostatnio tyle wspaniałych rzeczy mnie spotkało Nie zwiedzałam dłużej hipermarketów. Znudzona zakochanymi wsiadłam w taksówkę i ruszyłam w stronę mojego nowego mieszkania. Już pod kilku minutach dotarłam na miejsce. Weszłam na trzecie piętro i otworzyłam drzwi. Stanęłam w osłupieniu, a torebka spadła na ziemię. Podłoga usypana płatkami czerwonych róż... Wężyk kwiatowy ciągnął się aż do kuchni. Tam na komodach stały białe, palące się świeczki. W powietrzu unosił się waniliowy zapach. Na jadalnym stole czekał na mnie list...
"Miałam 19 lat. Małymi krokami zbliżała się matura. Sumiennie się uczyłam, aby niczego nie zawalić. Przesiadywałam noce i dnie przy książkach, które stały się moimi nowymi przyjaciółmi. Totalnie o siebie nie dbałam. Ważna była tylko nauka, szkoła i matura. W sumie to najważniejszy "test" w życiu więc trzeba się do niego przygotować. Znajomi z klasy nie przykładali się tak do tego. Wykorzystywali pełnoletność w 100%. Chodzili na imprezy, sypiali z kim popadnie i pili na okrągło. Takie zachowanie bardzo mnie denerwowało. Kilkanaście razy zostałam wyzwana pod kątem "kujona" lub "lizusa". Wcześniej nie przywiązywałam zbyt dużej wagi no nauki, ale matura to jednak coś. W końcu Ada znalazła sposób, aby odciągnąć mnie od wzorów chemicznym i układów równań. Poszłam z nią ten jedyny raz na imprezę do klubu. Tam właśnie spotkałam największą miłość mojego życia. Konrad - najpiękniejsze imię pod słońcem. Spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę, każdy choćby ułamek sekundy. Nie widziałam życia bez niego. Rodzice nie byli zadowoleni, że spotykam się z takiego typu chłopakiem. Był to typowy skejt, po prostu miód, cud i malinka. Nie przykładał się do nauki. Wolał połazić z kolegami po mieście. Jego charakter powoli na mnie spływał. Częste przebywanie w jego towarzystwie sprawiało, że już totalnie nie obchodziła mnie nauka. Wtedy byłabym w stanie rzucić się za nim do oceanu... Dziś byłabym skłonna go zabić.. Życie układało nam się cudownie. Planowaliśmy naszą wspólną przyszłość. Zamierzałam zdać maturę i nie iść na studia, tylko po to, by szybko zajść w ciążę i wychować dzieci. Miałam nadzieję na stworzenie pięknej rodziny. Tak dobrze się to układało. Konrad również był zadowolony z tego związku. Często się całowaliśmy, szczerze rozmawialiśmy i zawsze mieliśmy dla siebie czas. W końcu nadeszły walentynki. Rocznica naszego związku. Wytrzymałam z nim caluteńki rok. Dziś, nie mogę to uwierzyć... Tak czy inaczej tego dnia zadzwoniłam do niego z samego rana - telefon nie odbierał. Postanowiłam pojechać do jego rodziców, gdzie obecnie mieszkał. Tam udzielono mi informacji, że mój chłopak poszedł się uczyć na noc do koleżanki z klasy (Kasi) i że jeszcze nie wrócił. Tak, stało się. Podjechałam pod dom Kaśki. Drzwi były otwarte, więc weszłam. Zobaczyłam mojego chłopaka i Kasię, którzy obściskiwali się w łóżku. Wiecie jak to zabolało? Nie miałam słów do tego chama. Błyskawicznie zaczęłam płakać i z mieszkania wybiegłam. On nawet mnie nie gonił, nie próbował wytłumaczyć. Nie mogłam się pozbierać. Ciągle myśli do mnie wracały. Nie mogłam sie skupić na niczym, a zwłaszcza na maturze. Przyjaciele i rodzina przy mnie byli - pocieszali. Ale to do dziś cholernie boli. Mężczyzna, z którym chciałaś ułożyć sobie życie zdradził cię. Akurat w Walentynki.. Dzień zakochanych. Zrównał mnie z ziemią wtedy, kiedy chciałam wyznać mu miłość. To się tylko wydaje takie banalne. Maturę zdałam jakimś cudem. Potem całkowicie urwałam kontakt z Konradem, z Kasią i z tamtym życiem. Studiując rozpoczęłam nowe. Jednak nie zakochałam się ponownie... Do dnia dzisiejszego wracają wspomnienia, a wraz z nimi wodospad łez. Okropne uczucie, którego już nigdy się nie pozbędę. Zdradzona, porzucona, oszukana.... Starałam się o tym zapomnieć. Takiej sytuacji nie da się ot tak wymazać....
Omijały mnie zakochane pary, które się obściskiwały. Na wystawach sklepowych same serduszka i kupidynki. Ponownie wspomnienia wracały. Nie chciałam się smucić z tego powodu, że ostatnio tyle wspaniałych rzeczy mnie spotkało Nie zwiedzałam dłużej hipermarketów. Znudzona zakochanymi wsiadłam w taksówkę i ruszyłam w stronę mojego nowego mieszkania. Już pod kilku minutach dotarłam na miejsce. Weszłam na trzecie piętro i otworzyłam drzwi. Stanęłam w osłupieniu, a torebka spadła na ziemię. Podłoga usypana płatkami czerwonych róż... Wężyk kwiatowy ciągnął się aż do kuchni. Tam na komodach stały białe, palące się świeczki. W powietrzu unosił się waniliowy zapach. Na jadalnym stole czekał na mnie list...
"Bądź Scherlockiem. Chodź śladami. Wyjdź z mieszkania i kieruj się na adres podany poniżej. To bardzo ważne więc niczego nie zepsuj"
Brak podpisu. Tekst dostał wydrukowany więc nie mogłam poznać charakteru pisma. Nie miałam pojęcia kto jest autorem. Misiek odpada z gry, ponieważ dzisiaj jest na treningu. W sumie to co mi szkodzi? Zdmuchnęłam świeczki, wzięłam ze sobą list, podniosłam torebkę z ziemi i wybiegłam z mieszkania. Na adres podany w liście dotarłam zaledwie po kilku minutach. Dzielnica ta nic mi nie mówiła. Nawet wydawało mi się, że jestem tu pierwszy raz. Obcy ludzie, obce miejsce i obca okolica. Nie wiem dlaczego, ale zaufałam adresatowi. Nie dojrzałam w pobliżu nikogo znajomego, więc usiadłam na pobliskiej, drewnianej ławeczce. Wtem usłyszałam dźwięk sms'a. Wiadomość od Paula.
"Cześć Gosiu. Dziś walentynki, wszystkiego najlepszego ;) Masz może plany jak je spędzić?"
Wszystkie wątpliwości zostały w tym momencie rozwiane. Wiadomo, że autorem listu również był Paul. Nie był on mistrzem w tworzeniu zagadek i intryg. Z ogromną niecierpliwością czekałam na przybycie Resoviaka. Rozglądałam się wszędzie za jego uroczym uśmiechem. Nagle poczułam dotyk obcych dłoni na moim czole. Tajemnicza osoba zasłoniła mi oczy palcami. Szczerze się uśmiechnęłam i bez namysłu palnęłam:
- Paul! Jak dobrze, że już jesteś!
Dłonie już nie trzymały moich oczu, więc mogłam się odwrócić. Stał za mną posmutniały Misiek. Kurde... Dopiero teraz sobie uświadomiłam, jak to musiało wyglądać, gdy wybuchłam z empatią wypowiadając imię Lotmana. Nadeszła niezręczna sytuacja. Wciąż gapiłam się na Miśka, a on na mnie. W końcu odważyłam się zacząć rozmowę.
- O, Misiek! Cześć!
- Czekasz na Paula?
- Nieee, przepraszam cię za to. Chciałam cię tylko nastraszyć... - skłamałam
- Mhm.
- No tak!
- No dobra, wierzę ci. Mam dla ciebie niespodziankę...
- Jaką?
- Haaahaha, Powtarzam ci, że niespodziankę. Gotowa?
- Nie mam ochoty na jakieś wybuchowe Walentynki
- Dlaczego?
- Nieważne... Wspomnienia z przyszłości...
- Dobra nie będę z ciebie niczego wyciągał.
- Dobra, zgadzam się. Co mam zrobić?
- Po prostu mi zaufaj.
Misiek podszedł do mnie i jak na dżentelmena przystało przywitał się. Następnie z kieszeni swoich brązowych jeansów wyciągnął bandankę. Nie wiedziałam co chce z nią zrobić, ale już po chwili moje obawy zostały rozwiane. Siatkarz zawiązał mi oczy tą chustką. Następnie złapał za rękę i zaczął mnie prowadzić w stronę samochodu.
- Dobra, nie wiem co się dzieje, ale mam nadzieję, że nie wymyślisz niczego głupiego!
- Nie musisz się obawiać. Tylko pamiętaj, aby nie podglądać?
- Nawet na sekundę nie mogę?
- W swoim czasie...
Usłyszałam tylko trzask zamykanych drzwi samochodowych, następnie warczenie silnika i pisk opon. Samochód ruszył i wybraliśmy się w trasę. Jak dla mnie donikąd. Kilkakrotnie próbowałam wyciągnąć od Miśka jakiekolwiek informacje dotyczące kresu podróży. On jednak milczał jak grób. Droga wydawała się być bardzo długa i męcząca. Odpoczywając na tylnych siedzeniach mogłam się położyć. Czułam, jakby ktoś nagle nasypał mi piasku do oczu. Powieki stawały się coraz cięższe i cięższe...
- Gośka, jesteśmy na stacji benzynowej. Chcesz coś? ... Słyszysz? - głos Winiara się odezwał
Przepraszam, ale nie słyszę. Usnęłam...
"Cześć Gosiu. Dziś walentynki, wszystkiego najlepszego ;) Masz może plany jak je spędzić?"
Wszystkie wątpliwości zostały w tym momencie rozwiane. Wiadomo, że autorem listu również był Paul. Nie był on mistrzem w tworzeniu zagadek i intryg. Z ogromną niecierpliwością czekałam na przybycie Resoviaka. Rozglądałam się wszędzie za jego uroczym uśmiechem. Nagle poczułam dotyk obcych dłoni na moim czole. Tajemnicza osoba zasłoniła mi oczy palcami. Szczerze się uśmiechnęłam i bez namysłu palnęłam:
- Paul! Jak dobrze, że już jesteś!
Dłonie już nie trzymały moich oczu, więc mogłam się odwrócić. Stał za mną posmutniały Misiek. Kurde... Dopiero teraz sobie uświadomiłam, jak to musiało wyglądać, gdy wybuchłam z empatią wypowiadając imię Lotmana. Nadeszła niezręczna sytuacja. Wciąż gapiłam się na Miśka, a on na mnie. W końcu odważyłam się zacząć rozmowę.
- O, Misiek! Cześć!
- Czekasz na Paula?
- Nieee, przepraszam cię za to. Chciałam cię tylko nastraszyć... - skłamałam
- Mhm.
- No tak!
- No dobra, wierzę ci. Mam dla ciebie niespodziankę...
- Jaką?
- Haaahaha, Powtarzam ci, że niespodziankę. Gotowa?
- Nie mam ochoty na jakieś wybuchowe Walentynki
- Dlaczego?
- Nieważne... Wspomnienia z przyszłości...
- Dobra nie będę z ciebie niczego wyciągał.
- Dobra, zgadzam się. Co mam zrobić?
- Po prostu mi zaufaj.
Misiek podszedł do mnie i jak na dżentelmena przystało przywitał się. Następnie z kieszeni swoich brązowych jeansów wyciągnął bandankę. Nie wiedziałam co chce z nią zrobić, ale już po chwili moje obawy zostały rozwiane. Siatkarz zawiązał mi oczy tą chustką. Następnie złapał za rękę i zaczął mnie prowadzić w stronę samochodu.
- Dobra, nie wiem co się dzieje, ale mam nadzieję, że nie wymyślisz niczego głupiego!
- Nie musisz się obawiać. Tylko pamiętaj, aby nie podglądać?
- Nawet na sekundę nie mogę?
- W swoim czasie...
Usłyszałam tylko trzask zamykanych drzwi samochodowych, następnie warczenie silnika i pisk opon. Samochód ruszył i wybraliśmy się w trasę. Jak dla mnie donikąd. Kilkakrotnie próbowałam wyciągnąć od Miśka jakiekolwiek informacje dotyczące kresu podróży. On jednak milczał jak grób. Droga wydawała się być bardzo długa i męcząca. Odpoczywając na tylnych siedzeniach mogłam się położyć. Czułam, jakby ktoś nagle nasypał mi piasku do oczu. Powieki stawały się coraz cięższe i cięższe...
- Gośka, jesteśmy na stacji benzynowej. Chcesz coś? ... Słyszysz? - głos Winiara się odezwał
Przepraszam, ale nie słyszę. Usnęłam...
____________________________________________________
Jestem blondynką! -,- Napisałam ogromny rozdział i go opublikowałam, a potem zapisałam tylko połowę w wersjach roboczych i usunęłam! -,- Piszę wszystko od początku... Większość z Was na pewno przeczytała ten rozdział, który usunęłam, ale nie obawiajcie się... Zmieniam treść i tylko początek tego wpisu jest dokładnie taki sam jak poprzedni. Reszta się nie powtórzy. Nie wiem czy to Wam się spodoba, ale bardzo się starałam ;) Postaram się coś szybko dopisać. A tak właściwie to jak święta? Zrobiliście siatkarskie pisanki? ;3 Jutro Śmigus Dyngus ;c Boję się tego xd Jeszcze raz Wesołych Świąt!
Tak właśnie patrzę, że coś za krótki XD
OdpowiedzUsuńPomimo tego jest świetny i tak! :>
Zapraszam do siebie, skończył się jeden blog, a zaczynam drugi!
http://lubiszsiatkowke.blogspot.com/
pozdrawiam, Julka
Fakt, za krótki, ale następnym razem to nadrobię ;) Już planuję jakieś dzikie intrygi ;3 Zaraz do cb zajrzę ;3 Pozdrawiam ;D
UsuńŚwietny rozdział! Nie spodziewałam się tego xd Tamten wpis czytałam i faktycznie ten z początku jest taki sam, ale mam nadziieję, że potem się wszystko rozwinie ;)) Pozdrowienia i Wesołych Świąt ;>
OdpowiedzUsuńTen będzie inny, obiecuję ;) Początek jest identyczny, ale część dalsza cię zaskoczy xd Pozdrawiam ;> Wesołych świąt nie życzę, bo już po nich ;c
UsuńKurde, kończyć w taki sposób :D?! Kompletnie nie wiem czego spodziewać się po następnym rozdziale ;>
OdpowiedzUsuńale to tym lepiej: będzie mega zaskoczenie ;D!
Nieźle Misiek się postarał, podoba mi się jego zaangażowanie :) I dobrze, że wybrnęła jakoś z tej sytuacji z Paulem ;D
Pozdrawiam :*
naranja-vb.blogspot.com
Jednak nie wiem kiedy to mega zaskoczenie nadejdzie, ponieważ posiadał mało wolnego czasu nawet w święta ;c Twój nowy rozdział już przeczytałam i jutro postaram się pozostawić u ciebie jakiś ślad w postaci komentarza ;) Pozdrawiam ciepło :*
Usuń;x
czekam na kolejny! :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;)
http://the-best-is-yet-to-come-xx.blogspot.com/2013/04/bonjour.html
Wkrótce dodam następny ;) Pozdrawiam.
UsuńŚwietny! ;* Nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Pisz więcej, dłużej i częściej! :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Patrycja ^^
Dziękuję za miłe słowa, które dają mi ogromnego kopa do dalszego pisania ;) Kolejny rozdział postaram się dodać bardzo szybko ;) Pozdrawiam Patrycję ;> ;*
UsuńSupwr rozdział ;D Czekam na kolejny ; *
OdpowiedzUsuńDziękuję ;) Postaram się jak najszybciej go stworzyć ;>
UsuńFajne :3 Ciekawe co dalej. Jestem twoja fanka! :-D
OdpowiedzUsuńDziękuję podwójnie ;> Już niedługo okaże się jak dalej potoczy się ta historia ;)
UsuńHej ; ) kiedy napiszesz kolejny rozdz <3 /Ada
OdpowiedzUsuńPostaram się napisać jak najszybciej, ale nie wiem dokładnie kiedy. Dziś pisałam test kompetencji i tak szczerze to dopiero wieczorem się zabiorę za rozdział ;) Mam nadzieję, że do końca weekendu coś dodam ;3
Usuń